Trochę nudna ta Kanada... W centrum, o przepraszam "downtown" szklane, plastykowe wieżowce, a potem wiele kilometrów domków na bardzo podobnych osiedlach, na szczęście znalazł się kawałek haszczy, krzaków i nawet widziałem dwa malamuty - na smyczy...
Ale to zdjęcie powyżej pokazuje, że już jestem z powrotem, a to powrót z dzisiejszego treningu. wszystko było fajnie, psy biegły nieźle, trochę dużo słońca i wysoka temperatura, więc skróciłem trasę, i wszystko ok. Pojechaliśmy tak raptem 2.5 km. Ale nie ma co męczyć psów, przy temperaturze +12 stopni. No przynajmniej tych futrzastych - grenlandów, bo Frani ze Strongiem gnali aż miło, nawet wiejskie burki nie miały szans... -:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz